niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 3

- Co ty taka niewsypana? - szepnęła do mnie Zoe na matematyce. Wzruszyłam ramionami, gdyż nie chciałam jej opowiadać o moim koszmarze, który dręczy mnie do teraz. Ciągle nie mogę zapomnieć tej postaci i tego dziwnego uczucia, które również czułam przy Zaynie - bracie mojej przyjaciółki. Cały czas o tym myślę i wmawiam sobie, że to przypadek. Dobrze wiesz, że to nie przypadek. głos rozsądku jak zwykle mi dokucza ale również ma rację.
W końcu zadzwonił upragniony przez wszystkich dzwonek. Zebrałam wszystkie książki z ławki i podniosłam się ociężale z krzesła.
- Ej serio, co jest? - zatrzymała mnie Zoe przy szafce kiedy wkładałam do niej książki.
- Nic, po prostu położyłam się późno spać. - westchnęłam cicho i spojrzałam na nią po czym uśmiechnęłam się lekko.
- Jasne jasne, a ja jestem księżniczką. - wywróciła oczami, otworzyła swoją szafkę i wyjęła potrzebne jej książki.
- Witaj księżniczko Williams - zaśmiałam się i zamknęłam szafkę i ruszyłam w kierunku kolejnej sali lekcyjnej. Oczywiście dziewczyna poszła za mną a ja nadal nie mam zamiaru powiedzieć jej, że nękał mnie koszmar tej nocy.
- Dobra, nie chcesz mówić to nie - dogoniła mnie po chwili i zatrzymała - ale pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć - spojrzała na mnie tymi swoimi piwnymi oczami i uśmiechnęła się słodko. Przez chwile wydawało mi się, że słyszę jej myśli ale musiało mi się wydawać. Nic takiego przecież nie mogło się stać, racja? Ale się stało. Znów ten głos. Mam powoli go dość już.
- Okey, ty na mnie też - odwzajemniłam uśmiech po chwili a ona już odchodziła. Zaśmiałam się lekko i ponownie ruszyłam w swoją stronę jednak tym razem zatrzymał mnie ktoś siłą, gdyż na kogoś wpadłam.
- Kurwa, chodzić nie umiesz? - mruknęłam schylając się po książki.
- Mógłbym zadać ci to samo pytanie. - odpowiedział męski głos o charakterystycznym brytyjskim akcentem i - o dziwo, bo filmach często się to zdarza - nie schylił się by pomóc mi zebrać książki. Po chwili wstałam z książkami w ręku i spojrzałam na chłopaka.
- Chyba jednak należą ci się przeprosiny - powiedział patrząc na mnie,
- Tak? A to czemu? - mruknęłam
- Bo jesteś piękna - uśmiechnął się okazując rząd białych zębów. - A więc przepraszam cię...
- Blair, jestem Blair. - powiedziałam zagryzając wargę. Od gimnazjum lubiłam kiedy chłopcy prawili mi komplementy a jeszcze od takich przystojniaków to uwielbiałam.
- Miło mi cię poznać Blair, jestem Adam - wyciągnął do mnie rękę, którą ujęłam delikatnie - widzisz Blair - wymawiał moje imię powoli nadając mu przez akcent miłego dla słuchu słowa - śmiałem się z moimi kolegami i nie fortunnie na ciebie wpadłem - pokazał na grupkę chłopców.
Z niechęcią spojrzałam w tamtym kierunku i aż mnie zmroziło. W tej oto grupce stał chłopak, którego staram się unikać - co oczywiście nie za bardzo mi to wychodzi - i który patrzył się na mnie teraz tymi takimi samymi jak u Zoe, piwnymi oczami. Tym razem nie patrzył ze złością czy z pogardą ale z ciekawością w oczach.
- Mhm - powiedziałam cicho i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek - wybacz, ale muszę już iść - uśmiechnęłam się do chłopaka wdzięczna losowi za koniec przerwy.
- Jasne, do zobaczenia - odezwał się trochę zmieszany ustępując mi drogi.
Poszłam w kierunku sali i szybko weszłam do środka gdzie znajdowało się już większość uczniów.
- Witam na mojej lekcji - oznajmił nauczyciel wchodząc do pomieszczenia - jak miło mi widzieć was w ten cudowny wtorek w tak dużej obecności - uśmiechnął się delikatnie zdejmując okulary i kładąc je na biurku. - a więc zacznijmy lekcję od sprawdzenia tej cudownej obecności.
Podczas kiedy on wyczytywał nazwiska do klasy wszedł Zayn
- Pan Williams, jak miło mi pana widzieć - stwierdził profesor spoglądając na chłopaka znad dziennika. - usiądź koło panienki Blair, chce cię mieć na oku.
- Mi pana również - odpowiedział ponuro i niechętnie zajął wyznaczone przez niego miejsce.
Przyznaj, chciałaś tego. 
Nie, nie chciałam. mruknęłam do swojego wewnętrznego głosu zamknij się już, ok? odetchnęłam głęboko i spojrzałam na tablicę. Ten głos nawiedza mnie od czasu tego cholernego wypadku i wcale mi się to nie podoba. Lekko obróciłam głowę i ukradkiem spojrzałam na chłopaka siedzącego obok mnie. Grzywka zasłaniała mu oczy ale najwidoczniej nie sprawiało mu to problemu,oczy miał podkrążone podobnie jak ja, tyle że ja mogłam to zamaskować podkładem i korektorem a on nie. Czyżby jego też nękały koszmary czy po prostu nie spał całą noc siedząc z jakąś dziewczyną.
Szybko odwróciłam wzrok kiedy na mnie spojrzał. Usłyszałam jego delikatny śmiech i zagryzłam wargę.
- Zabawne - mruknęłam cicho
- Co powiedziałaś? - odpowiedział mi niemal po chwili. Cholera, przecież nie powiedziałam tego głośno.
- To co słyszałeś. - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Jesteś śmieszna - mruknął patrząc mi w oczy.
- A ty niby nie?
- No nie.
- Chyba masz za wysokie mniemanie o sobie. - powiedziałam i odwróciłam się od niego. Do końca lekcji się nie odzywaliśmy do siebie jednak kiedy wychodziłam z sali pociągnął mnie za rękę w stronę szafek
- Jaki ty masz problem, co?
- Ja mam problem? - wyszarpnęłam swoją rękę - to raczej ty masz problem! Nie znamy się a zachowujesz się tak jakbym ci coś zrobiła! - zbyt głośno to do niego powiedziałam, ponieważ wiele osób na korytarzu zaczęło się nam przyglądać.
No pięknie pomyślałam sama do siebie. Lubisz to, przyznaj. Ten pieprzony głos mi nie odpuści, prawda? Nie, nie lubię, już nie lubię. mruknęłam sama do siebie.
- Nie zachowuje się tak - mruknął zaciskając szczękę. - po prostu z niewiadomych mi powodów nie mogę cię znieść.
- Tak to faktycznie lepsze - wywróciłam oczami po czym odeszłam od chłopaka kierując się w stronę łazienki. 

niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 2

Wróciłam do domu późnym wieczorem, modląc się by ciotka nie miała mi tego za złe. Cicho zdjęłam buty po czym poszłam prosto do kuchni zjeść coś, gdyż jedynym zjedzonym posiłkiem dziś przeze mnie było śniadanie. Kiedy weszłam do pomieszczenia od razu chciałam się wycofać jednak było za późno, opiekunka mnie zauważyła.
- A gdzie to się było? - z jej twarzy można było wyczytać niepokój ale także lekką złość.
- U koleżanki - powiedziałam cicho i spojrzałam jej prosto w oczy a z jej twarzy zniknęły wszystkie negatywne emocje. Zamiast tego podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Z początku byłam zaskoczona jednak po chwili odwzajemniłam uścisk.
- Pierwszy dzień szkoły i już masz koleżankę? Jestem taka szczęśliwa! - odsunęła mnie od siebie i uśmiechnęła się szeroko.
- Ciociu przestań. - westchnęłam jednak uśmiechałam się widząc szczęście ciotki. Odkąd u niej jestem martwi się, że nie odnajdę się w nowym otoczeniu a tu proszę, pierwszy dzień szkoły a ja mam koleżankę. Od wypadku sama w siebie wątpiłam, że pogodzę się z tym co się stało jednak z dnia na dzień zaczęłam odżywać. Widzieć świat w lepszych kolorach a nawet wierzyć, że odzyskam stare życie choć po części.
- Nie jestem na ciebie zła ale dawaj mi znać jeżeli zamierzasz być w domu później, dobrze? - pokiwałam głową na zgodę a Grace - gdyż tak miała na imię kobieta - puściła moje ramiona, dzięki czemu mogłam otworzyć lodówkę i znaleźć coś do jedzenia. Uśmiechnięta wyjęłam talerz z goframi pozostałymi ze śniadania i zajęłam się jedzeniem po części odpowiadając na pytania ciotki typu "Jak było w szkole?" "Jak ma na imię twoja koleżanka" i tym podobne.
- Ja idę spać, bo muszę rano wstać. Nie siedź do późna, dobrze?
- Dobrze. - uśmiechnęłam się i dałam całusa w policzek brunetce po czym odstawiłam talerz do zlewu. - Dobranoc.
- Dobranoc pączusiu. - no tak, to przezwisko nigdy mnie nie opuści. Kiedy byłam młodsza nie należałam do najszczuplejszych i ciocia zaczęła mnie tak nazywać odkąd przyłapała mnie z pączkiem w toalecie. Na samo wspomnienie uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
Zabrałam torbę z podłogi i ruszyłam po schodach do swojego pokoju. Średniej wielkości fioletowo-biały pokój należał do mnie od jakiś dwóch tygodni. Białe dwuosobowe łóżko stało pod oknem a naprzeciw niego stał biały wieszak na ubrania. Na lewo od łóżka stało białe biurko i szafka na książki. Biała szafa stoi koło drzwi dopełniając cały wygląd. Lubię ten pokój, gdyż kiedyś należał do mojej mamy.
Na samo wspomnienie mamy poleciała mi łza jednak szybko ją wytarłam nie chcąc się rozpłakać. Wystarczająco już płakałam i nie zamierzam znów tego robić.
Położyłam torbę koło biurka i zmęczona rzuciłam się na łóżko. Kiedy już prawie pogrążyłam się we śnie, usłyszałam charakterystyczny sygnał oznajmiający, iż dostałam wiadomość. Pół przytomna wyjęłam telefon z kieszeni marynarki i odczytałam wiadomość.O dziwo była to Zoe. Dziwne, nie dawałam jej mojego numeru. "Przyjedziesz jutro po mnie? Jestem pokłócona z tym dupkiem" Uśmiechnęłam się lekko czytając słowa Zoe. "Jasne, nie zabij go tylko"
"Nic nie mogę ci obiecać"
Zaśmiałam się delikatnie i nic już nie odpisując, podłączyłam telefon do ładowarki po czym zwlekłam się z łóżka by przebrać się w coś odpowiedniejszego do spania. Zdjęłam i starannie złożyłam mundurek szkolny a następnie założyłam luźną koszulkę i ponownie położyłam się do łóżka. Po jakiś 5 minutach już spałam.

Siedziałam w samochodzie na tylnym siedzeniu nucąc piosenkę Ed'a Sheeran'a a nogi położyłam na Mike'u co go bardzo denerwowało i za karę łaskotał mnie w stopy i pod kolanem. Jak to starszy brat doskonale znał moje czułe miejsca i dobrze to wykorzystywał przez co ja kopałam siedzenie kierowcy czyli taty oraz śmiałam się wniebogłosy. Co chwilę uciszała nas matka jednak po kilku sekundach znów zaczynaliśmy nasze wygłupy. Była równo 12, więc na dworze jak i w samochodzie było strasznie gorąco dzięki czemu mieliśmy otwarte wszystkie okna. Wiatr rozwiewał mi włosy związane w kucyk i co chwilę je poprawiałam patrząc w okno na piękne krajobrazy lecz nadal droczyłam się z bratem kopiąc nie miłosiernie jego i fotel. W końcu ojciec nie wytrzymał i odwrócił się do nas krzycząc, że nawet w głupim samochodzie nie umiemy wysiedzieć w spokoju i chciałby żeby jeszcze tą godzinę posiedzieli wreszcie zajmując się sobą i przestać.. 
W tym momencie przestał krzyczeć a jedynym głosem był krzyk naszej mamy. Ciężarówka uderzyła w nas chwilę później a później nic nie widziałam. Musiałam zemdleć. 
Obudziłam się dużo później kiedy dało się słyszeć wycie syren policyjnych, strażackich i ambulans. Delikatnie się podniosłam, gdyż głowa bolała mnie niemiłosiernie. Zaskoczona rozejrzałam się wkoło i zauważyłam, że nie znajduję się w samochodzie ale na poboczu. Z czoła leciała mi krew i tylko tyle. Po takim wypadku nie byłam bardziej poszkodowana. Spojrzałam w drzewa gdzie wydawało mi się, że coś słyszę i ujrzałam kogoś. Na oko 180 dobrze zbudowany mężczyzna, patrzył na mnie a ja na niego i poczułam uścisk w żołądku i mrowienie w palcach... 
Hej!
Nowy rozdział, który jak mam nadzieję spodoba się Wam
Miłego czytania i liczę na opinie :)

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 1

Reszta lekcji minęła mi dość szybko. Nie wiem czemu ale nawet znajdywanie klas według planu szkoły nie było takie trudne, chociaż budynek jest niewyobrażalnie duży. Matematyka, fizyka a nawet chemia nie ciągnęły mi się długo jak w starej szkole. Lunchu nie zjadłam ze strachu, iż trafię na tamtego chłopaka. Zamiast tego siedziałam na korytarzu i obserwowałam ludzi mijających mnie bez żadnego zainteresowania moją osobą. Widać w tej szkole nowi nie są jakąś wielką ekscytacją ale może się mylę i po prostu nie rozróżniają nowych od starych przez te mundurki. Tak, niestety w tej szkole są mundurki przez jej dobry poziom nauczania. Białe bluzki z rękawem trzy-czwarte a do niej idealnie skrojona i dopasowana niebieska marynarka. Wszystko to wypełnia niebiesko-czarna spódniczka do kolan z paskiem, który i tak nikomu się nie przydaję, gdyż wszystko jest szyte na miarę.
Po skończonych lekcjach schowałam niepotrzebne mi książki do szafki i ruszyłam na parking szkolny, po drodze szukając kluczyków. Dziwne, wydawało mi się że tutaj je chowałam. przeklęłam samą siebie w duchu za to, że nigdy nie mogę zapamiętać co gdzie zostawiłam. To zawsze było moją największą wadą - zostawianie rzeczy gdzieś gdzie potem nie mogę ich znaleźć. Cholera, cholera, cholera. Coraz bardziej zaczęłam przeszukiwać torbę trzymając coraz więcej rzeczy w dłoni co, jak wiedziałam, mogło się skończyć wszystkim na ziemi. W końcu zrezygnowałam z szukania kluczy i zła na samą siebie stanęłam przy aucie.
- Tego szukasz? - usłyszałam za sobą dziewczęcy głos. Odwróciłam się energicznie w stronę stojącej za mną dziewczyny i zobaczyłam zawieszone na jej palcu moje kluczyki.
- Tak - powiedziałam cały czas patrząc na moją zgubę - Skąd je masz?
- Znalazłam w korytarzu na ławce. - wzruszyła ramionami i podała mi kluczyki prosto do ręki.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do niej lekko - Skąd wiedziałaś, że to moje?
- Widziałam po prostu jak wypadają ci z torby - odpowiedziała a chwile później nastała między nami niezręczna cisza. Patrzyłyśmy na siebie od dołu do góry, ilustrując każdy szczegół dotyczący drugiej osoby.
Oto ta niezbyt wysoka ale także niezbyt niska brunetka o długich włosach i piwnych oczach, stała przede mną ze skrzyżowanymi rękoma na piersi i przyglądała mi się z zaciekawieniem na twarzy. Na pierwszy rzut oka nie wydawała się przyjemną osobą, chociaż rysy jej twarzy były łagodne.
- To ja będę już jechać. - odezwałam się dopiero po dobrych kilku minutach i otworzyłam auto po czym wrzuciłam torebkę na fotel pasażera. Gdy już miałam obejść auto i wsiąść do niego, dziewczyna się odezwała już mniej złośliwym głosem.
- Jestem Zoe - wyciągnęła do mnie rękę na przywitanie a ja nie czekając zbyt długo, ujęłam jej dłoń i również się przedstawiłam.
- Blair.
- Jak dziewczyna z Plotkary. - zaśmiała się lekko i poprawiła włosy.
- Zbieg okoliczności - uśmiechnęłam się i oparłam o maskę samochodu jednocześnie obejmując się ramionami. Jak na wrzesień pogoda była bardzo zmienna i kiedy rano wychodziłam było ciepło, więc nie pomyślałam żeby zabrać ze sobą jakąkolwiek bluzę bądź kurtkę a marynarka była za cienka by było mi ciepło.
- Jesteś nowa, prawda? - dziewczyna spytała świdrując mnie swoimi piwnymi oczami na wylot. Jej wyraz twarz znów był dociekliwy i nie wyglądało na to bym mogła jakkolwiek wywinąć się z odpowiedzi.
- Tak, aż dziwne że jako pierwsza pytasz. - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na dziedziniec, który jak i parking powoli pustoszał. Dziewczyna wypatrywała na parkingu jednego auta, którego jak mniemam nie zauważyła, gdyż z powrotem na mnie spojrzała i odetchnęła głęboko.
- Wybacz, że pytam tak pierwszego dnia znajomości ale mogłabyś mnie podwieźć do domu? Mój brat - dupek - już pojechał zostawiając mnie tutaj. - w jej oczach widać było nadzieję i prośbę. Nie mogłam się nie zgodzić skoro to był "pierwszy dzień naszej znajomości"
- Jasne - uśmiechnęłam się do niej i zeszłam z maski po czym wsiadłam do auta.
- Dzięki, ratujesz mi tyłek. - zaśmiała się zapinając pasy. Odpaliłam samochód i ruszyłam z parkingu a Zoe podała mi adres domu.
Podczas jazdy rozmawiałyśmy dosłownie o wszystkim i o niczym przy czym zauważyłyśmy, że w sumie mamy ze sobą wiele wspólnego. Oby dwie lubimy te same zespoły, sklepy a nawet ten sam typ chłopaków.
Kiedy podjechałam pod dom Zoe, aż odebrało mi mowę z wrażenia. Wiedziałam, że Boston ma wielkie i piękne budynki jednak ten był najwyższym i najdroższym budynkiem mieszkalnym w całym mieście. Szklany budynek mieścił się w samym centrum przy brzegu Charles River. Zaparkowałam cudem pod budynkiem i uśmiechnęłam się lekko patrząc na dziewczynę. Odpięła pasy i siedziała tak chwilę, aż w końcu spojrzała na mnie i uśmiechając się
- Nie chciałabyś może wejść na górę? - spojrzałam na zegarek na wyświetlaczu i pokiwałam głową po czym zgasiłam silnik. Dziewczyna klasnęła w ręce i wysiadła z auta biorąc nasze torby. Odetchnęłam głęboko i wysiadłam z auta po czym je zamknęłam i wzięłam od niej moją torebkę.
- To na którym piętrze mieszkasz? - spytałam idąc za nią w stronę budynku.
- Ostatnie - uśmiechnęła się sama do siebie i poczekała aż portier otworzy nam drzwi. Uśmiechnęłam się do niego uroczo i weszłam za brunetką do środka. - Cześć Tony. - uśmiechnęła się do kolesia, na oko dwudziestokilkuletniego, który siedział za ladą.
- Witam panienko Williams - uśmiechnął się do niej i wstał kłaniając się lekko. Dziewczyna zawołała windę i już po chwili jechałyśmy nią na samą górę. Cóż, widać jest nadziana i jakoś mi o tym nie wspomniała ale jedno mnie zastanawia. Czemu chodzi do szkoły publicznej zamiast iść do szkoły prywatnej, których zapewne jest tu wiele.
Kiedy w końcu dojechaliśmy na ostatnie piętro drzwi otworzyły się ukazując piękny i nowoczesny apartament z widokiem na rzekę. Białe kanapy oraz fotele stały na mahoniowej podłodze wokół białego dywanu. Na przeciwko stał wielki telewizor a obok dwie doniczkowe palmy. Biało-czarna kuchnia była po lewo od wejścia a obok stał stół z drewna mahoniowego idealnie pasującego do drewnianej podłogi.
- Nieźle nie? - uśmiechnęła się widząc moją minę i z gracją opadła na jedną z kanap. Zrobiłam to samo i jeszcze raz rozejrzałam się po mieszkaniu.
- Cudownie wręcz - odpowiedziałam szczerze i spojrzałam na schody na, których zobaczyłam chłopaka którego widzieć nie chciałam. Patrzyłam się na niego jednak nic tym razem się nie stało. Widać było, że obydwoje jesteśmy zaskoczeni swoją obecnością tutaj.


Witam,
Jak widać mamy pierwszy rozdział
Jak na razie wprowadziłam nową postać :)
Mam nadzieję, że spodoba Wam się to opowiadanie :)

środa, 27 sierpnia 2014

Prolog

- Przepraszam, jestem nowa. - powtórzyłam po raz kolejny do sekretarki - starszawej, prawdopodobnie przygłuchej, uroczej kobiety w okularach - chcąc doczekać się aż w końcu dostanę plan nowej szkoły. W końcu druga sekretarka zobaczyła, że nie mogę się dogadać z jej koleżanką.
- Witaj skarbie, wybacz jej - kobieta spojrzała z uczuciem na koleżankę - jej aparat pewnie znowu się zepsuł. - uśmiechnęła się do mnie i wręczyła mi plik kartek wraz z moją kartą identyfikacyjną.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na kartę ID. Cóż, zdjęcie nie wyglądało idealnie ale nie było też najgorsze.
- Twoja pierwsza lekcja jest w klasie 36B. Dostaniesz się tam idąc korytarzem prosto a następnie skręcając w lewo. Będą to 6 drzwi po prawej stronie. - wskazała na koniec korytarza, wypychając mnie delikatnie z sekretariatu. - Idź już lepiej, bo się spóźnisz. - ponagliła i z powrotem weszła do gabinetu. Nawet nie zdążyłam jej podziękować pomyślałam ale poszłam wzdłuż korytarza według wskazówek jednej z sekretarek.
Doszłam do klasy wraz z dzwonkiem, więc od razu weszłam do środka wraz z resztą uczniów. Jakie było moje wielkie zdziwienie kiedy w klasie już siedziała część uczniów a nauczyciela nie było. W starej szkole do klasy można było wejść tylko wtedy kiedy nauczyciel otworzył klasę i sam wszedł do środka.
Spojrzałam na ludzi siedzących w ławkach, którzy śmiali się i rozmawiali miedzy sobą ożywionym tonem.
Wszyscy byli zajęci sobą oprócz jednego chłopaka, który przyglądał mi się w skupieniu jedynie niekiedy kiwając głową na słowa znajomych.
Kiedy nasze spojrzenia się spotkały poczułam dziwne mrowienie w palcach i jakby ukucie w żołądku. Brunet musiał też coś poczuć jednak nie odwrócił wzroku.
Po chwili zostaliśmy sami na środku klasy. Byliśmy tylko my, ciągle patrząc sobie w oczy a jedynym dźwiękiem, który było słychać były bicia naszych serc. Gdy już prawię się pocałowaliśmy do klasy wszedł nauczyciel przerywając całe to zajście.
- Usiądźcie. - oznajmił facet koło 30 i wskazując mi miejsce na końcu klasy.
Kiedy już usiadłam na krześle spojrzałam jeszcze raz na tego chłopaka i wiedziałam, że to będzie trudny rok i dla mnie i dla niego.